Apple iMac z procesorem Core i9 - test nowego komputera Apple
Ten sam wygląd, nowe życie wewnętrzne – Apple zreformował swojego iMaca, co zaowocowało skokowym wzrostem szybkości.
Apple iMac jest evergreenem, od ponad 20 lat udowadnia, że pecet może być nie tylko funkcjonalny, ale też stylowy. Nowości designerskie pojawiają się rzadko, aktualny design obowiązuje od roku 2012. Ale hardware jest regularnie odświeżany, a w modelach na rok 2019 został wręcz gruntownie odnowiony.
Superduży i supermocny
Nowy iMac występuje w dwóch rozmiarach: 21,5 oraz 27 cali. Oba modele mają znów tak zwane wyświetlacze Retina – tak u Apple nazywają się wyświetlacze o szczególnie wysokiej rozdzielczości. Już mniejszy model 21,5-calowy ma ponad dziewięć milionów pikseli (rozdzielczość 4096 x 2304 piksele), większy model 27-calowy ma natomiast prawie 15 milionów pikseli (rozdzielczość 5120 x 2880). Obraz jest więc ekstremalnie szczegółowy. Urządzenie doskonale sprawdzi się w edycji zdjęć i filmów, bo wbudowane wyświetlacze są nie tylko bardzo ostre, ale też mają bardzo wierne kolory i są bardzo kontrastowe. Użytkowników aplikacji biurowych ucieszy świetny wygląd grafik, wykresów, tabel oraz tekstów.
Niezbędną moc zapewniają aktualne procesory Intel z serii 8000 oraz 9000. Przetestowany model 21,5-calowy ma Core i5-8500 z sześcioma rdzeniami i 3 GHz częstotliwości taktowania. Dzięki temu iMac osiągnął bardzo dobre oceny w kryterium szybkości pracy i bez wysiłku zdystansował Maca mini oraz MacBooka Air (testy obu w 2/2019). 27-calowego iMaca za dopłatą można mieć ze szczególnie mocnym procesorem: Core i9 jest uzbrojony w osiem rdzeni, które pracują z szybkością do 5 GHz. Tak wyposażony iMac osiąga fenomenalne oceny za szybkość i jest do trzech razy szybszy niż Mac mini albo MacBook Air.
Dzięki dodatkowym chipom graficznym oba iMaki nadają się do grania, choć mniejszy tylko w zredukowanej rozdzielczości: po ustawieniu 1366 x 768 pikseli Radeon Pro 560X oblicza 47 klatek na sekundę. Model 27-calowy nawet z pełną rozdzielczością jest wystarczająco szybki do gier, o ile ma w środku supermocnego Radeona Pro Vega 48: GPU oblicza wtedy 55 klatek na sekundę, a przy zredukowanej rozdzielczości osiąga aż 143 fps.
Wzornictwo iMaca jest po prostu stylowe, niestety komfort nieco szwankuje: wyświetlacz można wprawdzie pochylać, ale nie można go obracać ani regulować wysokości. Kto tego potrzebuje, musi kupić nie tylko stopkę monitorową z mocowaniem VESA, ale również iMaca w wariancie VESA za 200 złotych więcej.
Szybka pamięć tylko za dopłatą
Ceny też są na wysokim poziomie: już najprostszy iMac 2019 kosztuje aż 6499 złotych, trochę lepiej wyposażony wariant 21,5-calowy, jaki trafił do testu, to wydatek 7499 złotych. Pomimo to SSD wymaga dopłaty, ale za to jest wtedy w superszybkiej wersji PCIe. W większym iMacu 27-calowym suma dopłat za SSD, większą pamięć operacyjną i szybsze chipy wynosi 5520 złotych, więc przetestowany wariant kosztuje ponad 17 tysięcy złotych.
Irytujące: przed złożeniem zamówienia kupujący musi się dokładnie określić. Późniejsza rozbudowa jest możliwa tylko w większym modelu 27-calowym. Tutaj pamięć operacyjną można później rozszerzyć do 64 GB. Niezbędne do tego moduły (SO-DIMM DDR4) są w sklepach na ogół znacznie tańsze niż u Apple.
Tańszą alternatywą dla drogich SSD (dopłata do 5280 złotych za SSD 2 TB) jest dysk hybrydowy, który u Apple nazywa się Apple Fusion Drive. Ten w teście w mniejszym iMacu zapewnił porządną szybkość dostępu do danych – komputer był wprawdzie o 35 procent wolniejszy niż z SSD, ale o ponad 50 procent szybszy od wersji z twardym dyskiem. Kolejna opcja, kiedy pamięć w iMacu się kończy, to wystarczy zewnętrzny HDD albo SSD z łączem USB. Można ich podłączyć nawet sześć, do obu gniazd USB-C pasują też szczególnie szybkie SSD z technologią Thunderbolt jak Samsung X5.
Prawie zawsze cichy jak szept
Mocne procesory i topowe wyświetlacze muszą przekładać się na zużycie energii: 21,5-calowy iMac podczas normalnej pracy ciągnie z gniazdka 68 watów energii, model 27-calowy 93 waty. Wentylatory pracują dyskretnie, zazwyczaj oba iMaki z głośnością 0,1 sona są tak ciche, że trzeba przykładać ucho do obudowy, aby cokolwiek usłyszeć. Głośne robią się bardzo rzadko: mniejszy iMac pod pełnym obciążeniem rozkręca się do 3,5, a większy do 3,8 sona. To dźwięk wprawdzie wyraźnie słyszalny, ale nie można go porównywać z niektórymi pecetami gamingowymi, hałasującymi jak startujący odrzutowiec.
Jeden kabel wystarczy
Nowe iMaki mają dwa kable: jeden być musi – zasilający. Drugi kabel to Lightning do ładowania myszy i klawiatury, które z iMakiem porozumiewają się bezprzewodowo. Gniazdo do ładowania myszy znajduje się u dołu, co znaczy, że podczas ładowania urządzenie jest bezużyteczne. Apple nie oferuje już urządzeń wprowadzających do iMaca na USB. Z dopłatą można zamówić radiową klawiaturę z blokiem klawiszy numerycznych oraz duży gładzik jak w notebooku. W kwestii interfejsów Apple stawia na sprawdzone rozwiązania: Wi-Fi oraz Bluetooth 4.2. Jeśli bezustannie musimy przenosić przez sieć duże ilości danych, to najlepiej podłączyć kabel sieciowy.
Podsumowanie
Nowe iMaki to nie urządzenia dla łowców okazji. Kto już zapłaci słoną cenę, ten otrzyma szybki i przyjemnie cichy komputer, który będzie ozdobą każdego biurka. Jeśli priorytetem jest moc, to lepiej wybrać model 27-calowy. Ten z Core i9 i Radeonem Pro Vega 48 jest wprawdzie kosmicznie drogi, ale też niesamowicie szybki.