PlayStation 5 z dyskiem SSD, wsparciem 8K i Ray Tracingu. Czy nowa generacja zrówna się z pecetami?
Mark Cerny, czyli człowiek zajmujący się konsolą nowej generacji w Sony, po raz pierwszy oficjalnie wypowiedział się na temat funkcji nadchodzącego sprzętu. Możemy zatem porozmawiać o tym, jak faktycznie wpłyną one na granie... o ile zostaną wprowadzone jak należy, co Japończykom nie zawsze się udawało.
Jak się pewnie domyślacie, temat konsol nowej generacji należy do najpopularniejszych na Gamezilli. Do tej pory jednak pisaliśmy o spekulacjach. Wreszcie nadszedł czas puszczenia pary przez Marka Cerny’ego - jednego z “głównych” technologów zajmujących się PlayStation 5. I choć sam zainteresowany w rozmowie z Wired.com unikał jak ognia nazwy nowej platformy, to podkreślał przy tym, że chodzi o sprzęt, który wyniesie granie na kolejny poziom.
Co ciekawe, oficjalne ujawnienie pierwszych najważniejszych informacji o PS5 nastąpiło... zaraz po oficjalnej zapowiedzi nowej wersji Xboksa One S bez napędu cyfrowego. Nie wiem, czy to zabieg celowy (w kuluarach branżowych data jego ujawnienia praktycznie znana była już wcześniej), ale jeśli tak, to z pewnością bardzo sprytny - zwłaszcza że wśród dawki zaprezentowanych informacji “pewniakiem” jest obsługa płyt.
Next level gaming
Najważniejsze funkcje PlayStation 5 to:
kompatybilność wsteczna z PlayStation 4
obsługa rozdzielczości 8K (ale nie wiadomo, czy również w grach)
CPU AMD Ryzen trzeciej generacji, GPU Radeon Navi, dysk SSD
wsparcie technologii Ray-Tracing oraz zupełnie nowej technologii dźwięku
kompatybilność z PlayStation VR
obecność napędu optycznego
premiera najwcześniej w 2020 roku
No właśnie - ale zanim przejdziemy do rozważań na temat tego, jak ogłoszone rewelacje faktycznie przełożą się na nasze granie, przypomnijmy w ogóle to, co powiedział Mark Cerny w rozmowie z Wired.com. A przede wszystkim potwierdził kwestie omawiane od dłuższego czasu – konsola będzie wstecznie kompatybilna z PlayStation 4. Nie wiadomo oczywiście, czy wystarczy włożyć płytę, czy też odpowiednie wersje posiadanych gier pojawią się w PlayStation Store. Pierwsza opcja jest jednak wielce prawdopodobna z tego względu, że PS5 oparte będzie o tę samą architekturę, co poprzednik.
Większa wydajność - rzecz kolejna. I wielce oczywista, choć i tutaj robi się ciekawie, kiedy zajrzymy nieco głębiej. Cerny potwierdził obecność trzeciej generacji AMD Ryzen opartej na technologii 7nm. Pod maską tych procesorów znajdziemy 8 rdzeni i 16 wątków. Na ten moment mówi nam to oczywiście niewiele, ale cieszy fakt, że Japończycy wreszcie odchodzą od nieco przestarzałej architektury Jaguar.
GPU natomiast to karta z rodziny Radeon Navi. PCGamer spodziewa się nieco “przyciętej” wersji nadchodzącej Navi 20, która to – jak podaje - wydajnościowo powinna odpowiadać RTX 2080Ti. “Przyciętej” dlatego, że takie karty mogą zużywać nawet 300W energii, a to z kolei przekłada się na ogromne wiatraki oraz dużą głośność pracy. Konsola natomiast jest strukturą zamkniętą, której wielu użytkowników nawet nie ruszy w przeciągu kilku lat grania. Jednak niezbyt dynamiczny rozwój GPU oraz obiecywane możliwości każą nam sądzić, że Sony chce zrobić odważny ruch w kierunku pecetowców. Mowa o znacznie mocniejszym sprzęcie (nawet do 6 razy!) od PS4, które po dziś dzień jest w stanie wyświetlać przyzwoitą - względem pecetów - grafikę.
Spece od podzespołów mieli zatem niemałą zagwozdkę w opracowaniu układu pod nadchodzące sprzęty, zwłaszcza że mają one obsługiwać Ray-Tracing, czyli ostatnie dokonania w kwestii oświetlenia. Oprócz tego firma chwali się obsługą rozdzielczości 8K i... tutaj zatrzymajmy się na chwilę. Nie oznacza to wcale, że gry w 8K zadziałają. Możemy mówić jedynie o tym, że opcja wyświetlania takiego obrazu w ogóle się pojawi. Bardzo możliwe, że chodzi o odtwarzanie wideo zapisanego w tej rozdzielczości, ba - może również interfejs konsoli wykorzysta potencjał najdroższych telewizorów. Same gry zostawmy na razie jednak w spokoju.
Mark Cerny dość enigmatycznie opowiedział również o nowej technologii dźwięku. Ma ona wpłynąć na to, jak słyszymy odgłosy kierunkowe – z góry, z dołu czy z boku. Nie będzie przy tym wymagać specjalistycznego sprzętu - różnicę mamy zauważyć nawet na zwykłym telewizorze, obsługującym stereo, choć zalecane są słuchawki. Ale to akurat wielką tajemnicą nie jest.
Zapytany o PlayStation VR, nabiera za to wody w usta. No dobra, przyznaje, że PS5 obsłuży gogle PlayStation VR, ale nie wskazuje przy tym na powstawanie nowego sprzętu. Wiemy jednak, iż “VR jest dla firmy bardzo ważny”. Podobnie jak tradycyjne podejście do dystrybucji sprzętu. Pogłoski o śmierci nośników fizycznych możemy włożyć między wiersze, wszak Cerny potwierdził obecność napędu optycznego. Tego wszystkiego nie spodziewajmy się jednak wcześniej niż w 2020 roku.
Ale co to w ogóle zmieni?
Nie wspomniałem jeszcze jednak o kwestii najważniejszej. O co chodzi? Rzecz jasna o obecność dysku SSD. W rozmowie z Wired Cerny wspomina o tym, że kiedy w 2015 roku zaczynał rozmowy z deweloperami o najbardziej upragnionych przez nich funkcjach, ci odpowiadali “wiemy, że to pewnie niemożliwe, ale chcielibyśmy zobaczyć dysk SSD”. A jednak – cztery lata później możemy mówić o jego obecności w PlayStation 5.
Dlaczego to takie ważne? Wszyscy posiadacze “czwórki” doskonale wiedzą o tym, jak bardzo upierdliwe i długie są ekrany wczytywania. I to niezależnie, czy gramy w kolejne Call of Duty, czy też może w Red Dead Redemption 2. Oczywiście czas spędzany na wpatrywaniu się w zapełniający się pasek postępu różnić się będzie diametralnie, ale pamiętajcie, że porównałem liniową, oskryptowaną produkcję z niezwykle otwartym molochem.
Odpowiecie pewnie “przecież kto chciał, to mógł sobie SSD-ka w PS4 zainstalować”. Ano mógł, ale różnica nie była aż tak diametralna, jak można by to było zakładać. Tu mowa o jego obecności w standardowej wersji konsoli – a więc pełnej integracji mocy obliczeniowej z szybkim wczytywaniem oraz pisaniem gier wideo właśnie pod taki zestaw.
Śmiem twierdzić, że zmieni to absolutnie wszystko. Jak pewnie wiecie, gra doczytuje głównie zapisane dużo wcześniej tekstury, a następnie przechowuje je w pamięci RAM. Kiedy jednak obrócimy się o 180 stopni, musi niepotrzebne dane z tej pamięci wyrzucić, by pobrać nowe, jak i w czasie rzeczywistym wyrenderować to, co do RAM-u nie wejdzie. Jak widzicie, zastosowanie SSD zdecydowanie przyspiesza i upraszcza cały proces. Upraszcza też tworzenie samych gier - twórcy dostają więcej swobody w kwestiach technicznych i mocniej mogą skupiać się na projektowaniu, a mniej na optymalizowaniu.
Obawy? Tak, i to dwie. Pierwsza to cena - choć mówi się, że nie powinniśmy się jej przesadnie bać i mamy się spodziewać przyzwoitej kwoty w ramach tak solidnego zestawu. Na ten moment jednak powinniśmy te słowa traktować jak czcze “nakręcające” gadanie.
Kwestia druga, to faktyczny wpływ na czas ładowania. Cerny za przykład podał Marvel’s Spider-Man, czyli grę z obecnej generacji konsol. Na PS4 Pro gra wczytywała się ok. 15 sekund, a na wersji deweloperskiej PlayStation 5 raptem... 1 sekundę. Niezły rezultat, oczywiście, tyle że mowa o grze zaprojektowanej pod dużo starszy i słabszy sprzęt. Czy to porównanie ma zatem jakiś sens?. Pamiętajcie, że w przypadku gier next-genowych sprawa może wyglądać dużo inaczej... choć przynajmniej jest nadzieja, że produkcje z PS4 ładować się będą błyskawicznie.
Być konkurencyjnym
Pozostając przy kompatybilności wstecznej – to dość oczywisty ruch ze strony Sony, zważywszy na obecność funkcji na Xbox One. Dlaczego zatem nie pojawiła się do tej pory? Już tłumaczę.
W obecnej generacji ekipa PlayStation nie miała zbyt dużego “parcia” na to, by coś podobnego wprowadzić, bo... po prostu raz za razem serwowała swoim fanom mocne tytuły ekskluzywne, których to na Xboksie One po prostu brakowało. Nie było zatem potrzeby zapewniania swojej społeczności identycznych rewelacji. Obie firmy poszły zatem w nieco inną stronę, jednak po kolosalnej PR-owej wtopie Microsoft musiał wreszcie powiedzieć głośno i wyraźnie, że posiadaczom kolejnego Xboksa zaserwuje równie dobre tytuły na wyłączność. Aby zachować odpowiednio dużą konkurencyjność, wprowadzenie bliźniaczej funkcji przez Sony było więc oczywiste.
Zastanawia mnie zatem, czy zakończy się wreszcie ta nieszczęsna era remasterów. W ostatnich latach rynek zalewała cała masa reedycji, których podwyższona rozdzielczość była wszystkim, czym dana pozycja mogła się pochwalić. Możliwość odpalania gier z PS4 ukróci ten proceder i zamiast raz jeszcze wydawać sto pięćdziesiąt złotych na tę samą grę co przed laty, dołożymy do produkcji zupełnie nowej.
Wracając do kwestii technicznych i rzekomej obsługi 8K... osobiście nie spodziewałbym się gry w takiej "rozdziałce”. Patrząc jednak na potencjalną moc obliczeniową, 4K jako standard pozostaje w zasięgu deweloperów. Taka funkcjonalność fajnie zgadzałaby się z badaniami, sugerującymi, że do 2020 roku ekrany Ultra HD zajmować będą już znaczną część rynku. Oczywiście “co rynek, to obyczaj”, dlatego też wydaje mi się, że osiągalne będzie również 60 FPS/1080p dla tej rzeszy klienteli, której nie spieszy się do przesiadki na nowe ekrany. Możliwość wyboru również wydaje się całkiem sensowna, zwłaszcza że niektóre gry z PS4 Pro proponują dwie opcje - lepszą jakość lub lepszą wydajność.
Czyli co, premiera w 2020 roku? Najprawdopodobniej, ale kiedy dokładnie - tego nie wiadomo. Istnieje możliwość, że już na samym początku kolejnego dziesięciolecia. Jakiś znak może dawać CD Projekt RED, wskazujące na premierę Cyberpunk 2077 w czwartym kwartale roku fiskalnego, co w “języku biznesowym” oznacza właśnie początek roku kolejnego. Poza tym, polski gigant przyznał, iż pracuje na “technologii dostosowanej do współczesnej oraz przyszłej generacji konsol”. A pamiętajmy, że producenci sprzętów do grania pozostają w kontakcie z większymi studiami deweloperskimi.
A może chodzi tylko o PR?
Wszystko to brzmi pięknie i cudownie... tyle że gruszki na wierzbie wieszano również przed premierą PlayStation 4, co po dziś dzień odbija się Japończykom czkawką. Przykłady? Ależ proszę bardzo - głośno zwiastowane 60 FPS/1080p nie stało się standardem, a “wartością premium”, obecną w zaledwie garstce “dużych” tytułów. A jeśli już nawet w sześćdziesięciu klatkach zagrać się udało, to najczęściej musieliśmy akceptować obniżoną do 900p rozdziałkę. Zresztą, również i w przypadku ulepszonej wersji Pro rzekoma rozdzielczość 4K okazała się jedynie przeskalowaną z 1080p wartością. Dodając do tego znacznie szybszą od Xboksa One X premierę i wygłaszane w tym czasie hasła “najmocniejszej konsoli do grania na świecie”, wszystko to każe sugerować, że Japończykom zależy przede wszystkim na dobrym wizerunku i okrężnych rozwiązaniach, byleby tylko zapewnić “akceptowalne minimum”.
Zresztą, szumnie zapowiadanych rozwiązań, które ostatecznie działały kiepsko bądź okazały się kompletnie nieprzydatne, było zdecydowanie więcej. Daleko szukać nie trzeba - ważną częścią prezentacji PS4 była możliwość streamowania gry bezpośrednio na najpopularniejsze platformy wideo, jak Twitch czy Ustream. Rzecz umarła jednak błyskawicznie, a wszystko przez... zgadza się - wspomniane “akceptowalne minimum”. No dobra - funkcja działała, ale działała raptem w 720p i 30 FPS, kiedy już kilka miesięcy po premierze konsoli standardem na Twitchu były wartości dwukrotnie wyższe.
Kolejny przykład “akceptowalnego minimum” - Remote Play z PS Vita. Opcja wykorzystania konsoli jako alternatywnego ekranu miała dać drugie życie wciąż świeżemu sprzętowi, ale... nie dała, bo działała byle jak. Jasne, w ulubiony tytuł z PS4 zagracie, jednak będzie to doświadczenie dalekie od przyjemnego. Wszystko przez koszmarne opóźnienie, zabijające jakąkolwiek frajdę z rozrywki. Aż dziwi mnie fakt, że nikt tego Japończykom nie wypomina. Zresztą, sam mógłbym wypomnieć całą masę obiecanek z ery PS3 (a pamiętacie, że w pierwszych wersjach konsoli działała wsteczna kompatybilność z PS2?), ale z racji, że było to bardzo dawno temu... jednak Sony odpuszczę.
Chyba jest na co czekać
Niemniej jednak pierwsze oficjalne informacje na temat PlayStation 5 każą myśleć, że będziemy mieć do czynienia ze znacznie mocniejszym i funkcjonalnym sprzętem od “czwórki”. Już sama wsteczna kompatybilność to absolutny hit, który sprawi, że cena current-genu diametralnie spadnie, a do tego jeszcze mocniej zaostrzy konkurencję z Xboksem. Funkcja ta jest przecież najmocniejszym wyróżnikiem aktualnej propozycji Microsoftu – zatem gigant z Redmond będzie się musiał dużo bardziej postarać w walce z odwiecznym rywalem.
No i rzecz dla wielu z Was obecnie najważniejsza - skoro już teraz poznaliśmy nieco szczątkowych informacji, to pełnoprawnej zapowiedzi faktycznie możemy się spodziewać na specjalnie zorganizowanym evencie. Co więcej, możemy się też spodziewać odpowiedzi od Microsoftu, który to coraz częściej każe nam sądzić, że targi E3 stać będą pod znakiem zapowiedzi nowego sprzętu.
Tymczasem przyjrzyjmy się cenom PlayStation 4 oraz Xboksa One S. Te już teraz wyglądają przyzwoicie, zwłaszcza kiedy zdecydujemy się na zestaw z grą.