Największe niewypały w świecie smartfonów. Tych urządzeń nikt nie chciał kupować
Wybuchowe, nieprzydatne, zbyt drogie, mało atrakcyjne - powodów, dla których niektóre telefony komórkowe stały się kompletnymi niewypałami jest wiele. Wskazane przez nas urządzenia w zamyśle ich producentów miały być hitami, a ostatecznie okazało się, że stanowią jedynie istotną szramę na wynikach sprzedażowych. Co zawiodło?
Tak samo, jak niewiele czasem trzeba, by konkretny sprzęt stał się absolutnym hitem na rynku, podobnie jest z porażkami. Nierzadko brak jednej funkcji może przesądzić o przyszłości konkretnego modelu. Czasami na fiasko składa się jednak kilka z pozoru mało istotnych czynników. Sporadycznie zdarza się, że już na etapie projektowania urządzenia dzieje się coś, co warunkuje zainteresowanie smartfonem. Pewnych błędów z pewnością można było uniknąć - inne to zwyczajne lekcje dla całego rynku urządzeń mobilnych, stanowiące swego rodzaju "mechanizm autoregulacji" utrwalający cechy pożądane i brutalnie rozprawiający się z mniej lubianymi.
Wybuchowa premiera Samsunga. Galaxy Note 7 odszedł w niesławie
Co może być gorsze dla producenta telefonu komórkowego niż niesprzedający się produkt? Między innymi pożar wizerunkowy związany z potencjalnie niebezpiecznym modelem. Galaxy Note 7 miał wszystko: przepiękny ekran, świetne w swoim czasie podzespoły, atrakcyjny design oraz pożądany przez fanów serii rysik. Nie był nastawiony na spektakularny sukces - Samsung w dalszym ciągu odcina kupony od wcześniejszych sukcesów. W tym przypadku jednak coś wybitnie "nie zadziałało" i na etapie projektowania urządzenia przekreślono ten sprzęt, obarczając go potencjalnie niebezpieczną dla użytkowników wadą. Otóż Samsung Galaxy Note 7 miał w zwyczaju... zapalić się w nieoczekiwanym momencie, zwłaszcza w trakcie jego ładowania.
Co poszło nie tak? Okazuje się, że wadliwe były baterie zaimplementowane w urządzeniu. Samsung miał na tyle ogromnego pecha, że zawiedli dwaj dostawcy tych komponentów (Samsung SDI oraz Aperex Technology). Ze względu na spore wymagania Samsunga co do baterii dla modelu Galaxy Note 7, dochodziło do samozapłonu baterii, szczególnie w trakcie jego ładowania. Tuż po wejściu modelu na rynek nic nie zwiastowało katastrofy: recenzenci byli zadowoleni, pierwsi klienci także. W końcu do mediów oraz do samego Samsunga docierało coraz więcej sygnałów o urządzeniach dokonujących żywota w spektakularny sposób - ostatecznie po krótkim śledztwie potwierdzono wadę, a producent wycofał telefon ze sprzedaży. Katastrofa miała również wymiar wizerunkowy: zakazy wnoszenia do samolotów smartfonów Galaxy Note 7 skutecznie zwróciły uwagę klientów na to, że coś jest nie tak z tym konkretnym urządzeniem.
Samsung Galaxy Note 7, choć był najpoważniejszą porażką Samsunga w historii, to mimo wszystko nie spowodował on głębokich konsekwencji wewnątrz firmy. Producent zanotował w tym okresie kolejne dobre wyniki finansowe, a najnowsze informacje wskazują na to, że mało kto pamięta o "wybuchowym flagowcu". W firmie natomiast wdrożono 8-punktowy system testów baterii - obejmujący nie tylko inspekcję wizualną. Testy obejmują także zachowanie komponentu w trakcie naświetlania go szkodliwymi dla ludzi promieniami (promienie X są również chętnie wykorzystywane do wychwytywania subtelnych wad w trakcie produkcji), a także w trakcie jego rozbierania.
Lumia to wcale nie największa porażka Microsoftu. Pamiętasz może "Kin"?
Był taki okres w historii Microsoftu, gdy ten chciał być trochę jak Apple. Dla firmy z takim portfolio jest to bardzo trudne - gigant zawsze radził sobie nieco lepiej na rynku biznesowym, głównie dlatego, że brakowało dla jego produktów sensownych alternatyw. W kręgu konsumenckim zawsze coś kulało i poza Windows, dopiero platforma Xbox oraz przygotowane dla niej urządzenia spowodowały, że eksperci zaczęli patrzeć na Redmond jako ośrodek ciekawych rozwiązań przeznaczonych dla "przeciętnych pochłaniaczy bitów".
Doskonałym przykładem zapatrzenia się na Apple przez Microsoft jest telefon... Kin. Gigant pozycjonował urządzenie jako takie, które będzie chętnie wykorzystywane przez mężczyzn oraz kobiety w wieku od 15 do 30 lat. Zakładano więc agresywną ofensywę w bardzo trudnej grupie docelowej - wymagającej i nieuznającej kompromisów. Microsoft zauważył, że Apple zbyt dobrze radzi sobie w środowisku inteligentnych telefonów przeznaczonych dla szerszego grona i postanowił zaatakować urządzeniem z klawiaturą QWERTY - łączącym w sobie funkcje telefonu komórkowego oraz odtwarzacza muzyki (za co odpowiadała platforma ZUNE).
Były dwa powody porażki Microsoft Kin. Po pierwsze - te telefony wcale nie były lepsze od tego, co oferowali konkurenci. Po drugie - pojawiły się zbyt późno. Kin był dostępny jedynie na rynku amerykańskim w sieci Verizon - Microsoft oskarżał nawet swojego partnera dystrybucyjnego, że zbyt mało aktywnie promował jego słuchawki na rynku. Tak naprawdę, Kin nie był ani dobrym telefonem, ani odtwarzaczem muzyki. Mały ekran nie pozwalał na komfortowe przeglądanie treści. Zune był ograniczony w stosunku do tego, co potrafił już iPhone będący wtedy "iPodem na solidnych sterydach". 48 dni na rynku Microsoft Kin ponoć było wystarczającym okresem, by stwierdzić, że z tej mąki chleba nie będzie i... wycofano urządzenie ze sprzedaży.
Nikt dzisiaj nie jest tego pewien: Czy Nokia N-Gage była porażką producenta
Jeżeli ktoś doskonale pamięta "pompę" z jaką odbywała się promocja tego niecodziennego urządzenia mobilnego, to śmiało można stwierdzić, że starania Nokii w kontekście promocji N-Gage miały się nijak do ogólnej sprzedaży urządzenia. Ten model miał łączyć w sobie telefon komórkowy oraz wygodną,przenośna konsolę. Sprzęt wyposażono w Symbiana 6.1 z funkcjami podobnymi do tych z Nokii 3650. Wyróżnikiem modelu była charakterystyczna obudowa bardziej przypominające kontroler dla konsoli niż typowy telefon komórkowy, przez co mało kto wyobrażał sobie najzwyklejszą rozmowę realizowaną przez modele N-Gage.
Nokia N-Gage (Classic oraz odświeżony nieco QD) mogły się podobać, ale były skierowane do raczej wąskiej grupy użytkowników. Platforma N-Gage miała być pierwszą próbą stworzenie zintegrowanego środowiska dla graczy - deweloperzy nie byli jednak zbyt skorzy do tworzenia nowych tytułów dla tych telefonów: pojawiły się co prawda takie hity jak Tomb Raider, FIFA Football, Rayman 3, czy też Asphalt - ale to było stanowczo za mało.
Do 2007 Nokia miała sprzedać zaledwie 3 miliony urządzeń N-Gage - od roku 2003. Sprzęt był dostępny na rynku przez dwa lata i jeśli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom - był raczej solą w oku producenta niż kurą znoszącą złote jaja. Przede wszystkim deweloperzy nie byli zbyt wyrywni do tworzenia nowych gier stanowiących gwarant stałego zainteresowania. Mało tego, tworzenie gier na N-Gage było problematyczne, a same tytuły drogie także dla graczy. Okazało się, że N-Gage ani nie było dobrą konsolą, ani doskonałym telefonem komórkowym: raczej "czymś pośrodku". Ale rynek wcale tego nie oczekiwał. Ci, którzy uwielbiali mieć gry wszędzie tam gdzie chcą woleli kupić GameBoya i... normalny sprzęt do dzwonienia i SMS-owania.
Miał być "zabójcą flagowców". Okazał się potężną klapą - tak, to Essential Phone
Essential Phone miał być dla Androida tym, czym jest Surface dla Windows. Sprzętem bezkompromisowym, najlepszym dla tego systemu i takim, jakiego oczekują konsumenci. Mało tego, stał za nim Andy Rubin, "ojciec" systemu Android: przedsiębiorca, startupowiec oraz inżynier, który wielokrotnie chwalił się tym, że skoro on sam jest uważany za "ojca Androida", to doskonale da sobie radę ze stworzeniem takiego telefonu komórkowego, który jednoznacznie wskaże kierunek, w którym powinni podążać inni producenci. Co się okazało? Że Essential Phone ani nie jest przełomowy, ani lepszy od innych flagowców, a nawet... mniej awaryjny. Poza tym w trakcie produkowania telefonu zdarzyły się wpadki odwlekające jego premierę, w międzyczasie wyciekły dane klientów Essentiala, a nawet już po wypuszczeniu sprzętu na rynek odkryto wady związane z działaniem ekranu dotykowego.
Essential Phone miał pozornie wszystko, by zaatakować rynek flagowców. Świetne podzespoły, atrakcyjny wygląd, niezły aparat fotograficzny, "innowacyjnego" notcha na wyświetlaczu. Ale - nowa marka w powiązaniu z wysoką ceną oraz bardzo wąską grupą docelową spowodowały, że w pierwszym miesiącu od wypuszczenia sprzętu na rynek sprzedano zaledwie 5000 egzemplarzy. To bardzo mało. Co więcej, pod względem projektowym, Essential Phone jest sprzętem kompletnie nieprzemyślanym: jakakolwiek ingerencja w podzespoły kończy się nieodwracalnym uszkodzeniem, przez co nawet prosta naprawa urasta do rangi niemożliwej. Najlepszym sposobem na jakąkolwiek, choćby błahą bolączkę sprzętu jest jego całościowa wymiana.
LG potrzebowało wtedy dobrego konkurenta dla Samsunga - wyszła klapa. Bardzo szkoda mi LG G5
Szkoda mi tym bardziej, bo sam uczestniczyłem w oficjalnej premierze sprzętu w trakcie MWC w Barcelonie. Z LG G5 wiązano ogromne nadzieje: po nieco chudszych latach mimo doskonałych flagowców z serii G, LG miało odbić się, osiągnąć szczyty i pokazać m.in. Samsungowi, że istnieje jeszcze jeden, mocny producent telefonów komórkowych. Co nie wyszło? LG G5 - pozycjonowany na flagowca był nim głównie z nazwy - zastosowano słabszy od reszty stawki procesor, nieco mniej pamięci RAM, a także zapoznano opinię z niecodziennym rozwiązaniem opartym na modułach. To kompletnie się nie przyjęło głównie z tego powodu, że LG G5 oferował absolutnie nieprzemyślany mechanizm ich wymiany.
Warto wspomnieć o tym, że LG było bliskie stworzenia telefonu idealnego. Zabrakło jedynie lepszych podzespołów, atrakcyjnej ceny, a także lepiej pomyślanych modułów (tzw. "Friends"). Aby wymienić moduł, telefon należało wyłączyć: nie było innej drogi wykonania tej operacji. Plusem była wymienialna bateria i tutaj LG mogło rozegrać tę kwestię znacznie lepiej: implementując akumulator "na stałe" obok tego głównego. Dzięki temu, w trakcie wymiany źródła zasilania, użytkownik miałby odrobinę czasu, w którego trakcie sprzęt działałby dalej, a praca po wymianie mogłaby być kontynuowana. Tak jednak nie postąpiono, a i same moduły były zwyczajnie... słabe. Rynek nie potrzebował tak skomplikowanego urządzenia mobilnego, sama idea - choć niezła, była źle skonstruowana. I tak oto, LG G5 dołącza do grona nieudanych sprzętów.