Oppo zmierza do Polski. Czy będziemy mieć do czynienia z nowym Xiaomi?
Dominacja aktualnie największych i najbardziej znanych producentów smartfonów powoli przemija, a to dzięki licznym innowacjom napływającym prosto z Chin. Wśród nich znajdują się też rozwiązania Oppo, które już niedługo trafią do Polski. Pytanie tylko, jak zareagują na nie sami Polacy?
Jeszcze kilka lat temu producenci telefonów z Androidem jak jeden mąż spoglądali na działania Apple. To dzięki firmie z Cupertino tak powszechne stały się czytniki linii papilarnych, ale i mocniejsze wsparcie sztucznej inteligencji. W ostatnim czasie “jabłuszko” miało jednak problem z wykrzesaniem z siebie podobnych innowacji. Nic dziwnego zatem, że do ofensywy przeszli chińscy producenci. I tak, jak przed laty określenie “chińskie” kojarzyło nam się raczej negatywnie, tak teraz to właśnie z tamtejszych parków technologicznych trafia do Europy najwięcej świeżynek. Między innymi właśnie od tytułowego Oppo, które już niebawem oficjalnie trafi do Polski.
Wbrew tytułowi, Oppo nie próbuje skopiować dorobku Xiaomi, ba – nawet nie uprawia podobnej polityki. Producent uwielbianych w Polsce modeli Redmi zdobył serca naszych rodaków głównie dzięki bardzo agresywnej polityce cenowej, ale przy zachowaniu odpowiedniej jakości samych telefonów. Oppo z kolei nie jest aż tak tanią marką w Chinach. Skąd zatem założenie, że firma może odnieść w Polsce porównywalny sukces?
Trzy w jednym
Oppo należy do koncertu BBK Technologies, w skład którego wchodzą trzy smartfonowe marki – Vivo, OnePlus oraz Oppo właśnie. Rozwój trzech teoretycznie podobnych marek może wydawać się niewątpliwie dosyć dziwny, zwłaszcza kiedy porównamy poszczególne modele. Dla przykładu, Oppo R17 ma bliźniaczy kształt do dość nieźle ocenianego OnePlus 6T. Wizualne podobieństwa to zresztą nie wszystko. Została ona bowiem założona w 2013 roku przez byłego wiceszefa Oppo, Pete’a Lau, a do tego pozostaje pod władaniem omawianego producenta.
Brzmi to wszystko skomplikowanie, jednak wątpliwości nieco rozwiewa wiedza o polityce OnePlus. Dość świeży producent przyjął strategię mocnych bebechów w niskiej cenie. I faktycznie, są to ładne i wydajne telefony, które kuszą niską ceną, co też pomogło zbudować jej globalną, zaangażowaną społeczność, chętnie kupującą kolejno wydawane modele. Niewielka “kanibalizacja” nie zepsuła z kolei siły Oppo – ba, jest dziś w czołówce najważniejszych producentów na świecie. Co też oznacza, że dość szybko dogania Huaweia, wymieniając się miejscami z Xiaomi.
Wiadomo więc, dlaczego Oppo nie sili się na uderzanie w rynek niskimi cenami – od tego ma w końcu OnePlusa. Zamiast agresywnej polityki cenowej, chiński producent chce zaskoczyć nabywców niekonwencjonalną technologią. I robi to całkiem udanie. Zeszłoroczny F5 z sukcesem odpowiedział na Apple'owską funkcję TrueDepth, proponując upiększanie zdjęć za sprawą działania sztucznej inteligencji. Podobnie jak w iPhone’ach, na twarz użytkownika nakładana jest specjalna “siatka”, dzięki której telefon przetwarza informacje i na ich bazie upiększa fotki.
To oczywiście jedynie wierzchołek góry lodowej. Tegoroczny Oppo Find X był jednym z pierwszych smartfonów, któremu całkowicie udało się pozbyć irytującego wcięcia u góry ekranu. Zrobił to... wracając do przeszłości, bo do czasów wysuwanych modułów. Ten jednak działa automatycznie, a do tego błyskawicznie. Nowe zastosowanie nie tylko zwróciło oczy świata w stronę chińskiego producenta, ale też zainspirowało innych do wprowadzenia podobnego rozwiązania. W końcu zdecydowało się na to wspomniane w tytule Xiaomi, w nie tak dawno przedstawionym modelu Mi Mix 3. Find X kosztuje przy tym ok 770 euro - widać, że chiński producent nie boi się rywalizacji jak równy z równym z największymi branży.
Innowacje na designie się nie kończą. R17 Pro z kolei wprowadza zaawansowaną funkcję skanowania twarzy – ToF 3D. Wykorzystuje ono podczerwień do mapowania twarzy fotografowanych osób. Nawiązanie do znanej funkcji w telefonach Apple jest jak najbardziej na miejscu, przy czym tutaj działa w tylnej, a nie przedniej kamerze. Do tego jego zastosowanie wykracza poza tworzenie głupkowatych ikon emoji.
Za sprawą czujników obecnych w R17 Pro, możliwe jest chociażby stworzenie bardzo dokładnych modeli 3D, ale i wykorzystanie go do grania - w podobny sposób, w jaki robił to Kinect. Nie musicie nastawiać swoich odbiorników - kamera telefonu posiada zestaw zaawansowanych technologii służących wykrywaniu ruchu. Sam telefon można więc podłączyć do telewizora i za pomocą wygibasów grać w specjalnie przygotowane gry. Rozwiązanie potencjalnie tworzy okazję pod szereg innych aplikacji, a sam telefon, trzeba przyznać, wykracza poza dzisiejsze propozycje.
Ciekawe, ale czy praktyczne?
Pod dużym znakiem zapytania stoi jednak to, czy typowy użytkownik w ogóle potrzebuje takich rozwiązań. Zresztą, sam Kinect już dawno umarł śmiercią naturalną i wcale nie dlatego, że nie było na niego gier. Należy jednak przyznać jedno – Oppo niejednokrotnie imponowało innowacjami i nietypowymi rozwiązaniami. Nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku okazywały się one nie do końca potrzebne albo też nie do końca praktyczne, to jako nieliczny producent w branży stawiał na ciekawe implementacje.
“Ciekawe” to zresztą słowo - klucz. W ostatnich miesiącach obserwujemy szereg zapowiedzianych innowacji w smartfonowym światku, tak długo zresztą oczekiwanych. Oppo zwykle znajduje się wśród nich – podobnie jak siostrzane Vivo, które nie tylko zaserwowało dość ciekawy wysuwany moduł aparatu, ale i jako drugi po Nubii producent wprowadził dodatkowy wyświetlacz na pleckach telefonów. Pytanie zatem, co na to wszystko Polacy?
Cóż, wiemy już, z jakiego powodu Xiaomi osiąga w Polsce tak duże sukcesy – czego zwieńczeniem była niewątpliwie nagroda na Tech Awards 2018. Polacy głosowali na chińskiego producenta tak chętnie, że zostawili w tyle Samsunga oraz Huaweia, czyli topowe pod względem marki technologiczne na świecie. Czy jest zatem w naszym kraju miejsce dla Oppo?
Walka o polskiego klienta
Nie spodziewam się, że chiński producent momentalnie zagrozi pozycji Xiaomi w Polsce, jednak myślę, że będzie on w stanie “zabłysnąć” - prędzej czy później. Wcześniej jednak niezbędne będzie określenie konkretnej polityki cenowej. Wiemy już, że w Chinach firma nie sili się na udobruchanie tych “najbardziej oszczędnych”, jednak pamiętajmy, że w Polsce możemy dostać naprawdę wydajne telefony w niskiej cenie - chociażby Pocophone F1 za mniej niż 1500 zł. Za propozycjami Oppo wciąż jednak przemawia zaimplementowana technologia.
Dlatego wchodząca na polski rynek chińska firma nie musi dostosowywać się do panujących w kraju nad Wisłą niepisanych zasad, ba – jestem skłonny powiedzieć, że Polacy są głodni interesujących technologii i innowacji, nawet kosztem wyższej ceny. Oczywiście, flagowe i drogie smartfony z Androidem na pokładzie czy też iPhone’y nie święcą aż takich triumfów jak produkty z tzw. wyższej średniej półki, co nie oznacza jednak, że nie istnieje żadna siła, która przekonałaby naszych rodaków do sięgnięcia po "nowe".
Dlatego też Oppo ma szansę zaistnieć - jednak warto pamiętać, że swoją mocną pozycję w Chinach firma zawdzięcza chociażby marketingowi (który jednak ma dużo sensu w obliczu wyróżniających się założeń produktów). Inna sprawa, że nie bez powodu naszym krajem interesuje się coraz więcej azjatyckich producentów. I nie chodzi już tylko i wyłącznie o Xiaomi. Nawet Huaweiowi udało się zdobyć w Polsce bardzo mocną pozycję w stosunkowo krótkim czasie i nie sądzę, by rynek powiedział już wszystko. Ba, w 2019 roku powinniśmy być świadkami licznych innowacji – a jeśli Oppo znajdzie się wśród nich, nasi rodacy z otwartymi ramionami to docenią.
Jeśli nie macie ochoty czekać na oficjalne wejście Oppo do Polski i już teraz szukacie ciekawego smartfona, rzućcie okiem na poniższe propozycje. Poniżej znajdziecie aktualne ceny:
OnePlus 6T
Honor 10
Xiaomi Mi 8
Pocophone F1