Motorola Moto G7 Play – rzut oka na jednego z niewielu godnych konkurentów Redmi 7
Pamiętacie jeszcze czasy, gdy Motorole Moto G były właściwie jedynymi słusznymi tanimi smartfonami z Androidem? Prawdziwa prehistoria, niemalże godna szkolnego podręcznika.
Niestety po pierwszych udanych generacjach Moto G nastały lata nijakości, które zbiegły się z szybką ekspansją Huawei i Xiaomi, przez co Motorole Moto G przestały robić furorę wśród użytkowników tańszych telefonów. Ale Motorola Moto G7 Play pokazuje, że w Motoroli jeszcze pracują ludzie, którzy pamiętają, jak się robi tanie i dobre smartfony. Pamiętają to na tyle dobrze, że Moto G7 Play to w tej chwili jeden z nielicznych godnych konkurentów Redmi 7.
Motorola Moto G7 Play – Motorola wie, co jest najważniejsze
Motorola Moto G7 Play i Redmi 7 mają ze sobą sporo wspólnego. Oprócz najbardziej oczywistej sprawy, czyli siódemki w nazwie, oba telefony kosztują mniej więcej tyle samo (około 600 złotych), mają ekran o rozdzielczości HD+, 32 GB wbudowanej pamięci i (co najważniejsze) Snapdragona 632.
Dlaczego procesor jest w tym przypadku tak istotny? Bo należy on do zupełnie innej klasy wydajnościowej niż zdecydowana większość jednostek centralnych montowanych w smartfonach z tego przedziału cenowego. Jest to jednostka ośmiordzeniowa, w której cztery rdzenie są oparte na architekturze Cortex-A73, w niektórych zastosowaniach blisko dwukrotnie (!) wydajniejszych od dominujących w tanich smartfonach Corteksów-A53. Choć zazwyczaj jesteśmy dalecy od przywiązywania zbyt dużej uwagi do specyfikacji smartfonów (bo dobrze wiemy, że może ona być myląca), to w tym przypadku, gdy różnica jest tak duża, nie mamy innego wyboru, jak uznać, że Redmi 7 i Motorola Moto G7 Play to najciekawsze smartfony do 600 zł.
Tę różnicę w wydajności naprawdę czuć w praktyce. Aplikacje uruchamiają się szybciej, gry wyglądają lepiej i mają płynniejszą animację, a telefon ogólnie szybciej reaguje na polecenia. Co prawda w czasie typowego użytkowania Redmi 7 działa trochę sprawniej (oprogramowanie Xiaomi zdaje się być lepiej zoptymalizowane i dodatkowy gigabajt RAM-u czasem pomaga), ale i tak Motorola Moto G7 Play pozytywnie wyróżnia się z tłumu swoją wydajnością i szybkością działania (czego niestety nie można było powiedzieć o poprzedniej generacji Moto G Play).
Ale Moto G7 Play to nie tylko (relatywnie) duża wydajność. Smartfon ten ma do zaoferowania sporo więcej. Pozytywnie zaskakuje aparat. Główny tylny aparat ma autofokus z detekcją fazy, bardzo dobry tryb Auto HDR, oferuje bardzo skuteczną cyfrową stabilizację obrazu w czasie nagrywania filmów w Full HD i nawet pozwala nagrywać przyzwoite jakościowo filmu 4K. Jak na tę klasę sprzętu, jest naprawdę dobrze, ale trzeba pamiętać, że od tanich smartfonów nie można jeszcze oczekiwać dobrej jakości zdjęć i filmów w słabym oświetleniu. Przedni aparat również jest godny pochwały i gwarantuje jedną z najwyższych jakości selfie spośród smartfonów do 600 zł (i na pewno lepszą niż Redmi 7).
Ogólnie testowałem ten smartfon przez ponad 3 tygodnie, w tym czasie intensywnie używałem go w niemal każdym smartfonowym zastosowaniu i muszę przyznać, że jest to bardzo solidny sprzęt, który po prostu działa i nie zawodzi. Oczywiście, jeśli ma się realistyczne wymagania. Nie natknąłem się ani na żadne problemy z GPS-em, ani z zasięgiem sieci. Jakość głośnika, słuchawki i wyjścia słuchawkowego są OK, a ekran – choć niskiej rozdzielczości – ma wystarczającą jasność (ponad 400 nitów) i zaskakująco wysoki kontrast (około 1600:1 – jak we flagowym LCD). No i nie zapominajmy o USB-C.
Moto G7 Play ma wady, ale są one do wybaczenia
Jeśli już miałbym na coś narzekać, to na brak NFC (ale o NFC w tej klasie sprzętu bardzo trudno), udawane szybkie ładowanie (obsługa 10-watowych ładowarek to nie jest szybkie ładowanie, Panowie i Panie z działu marketingu Motoroli...) i absolutnie tragiczny notch. Tragiczny, bo zjada połowę belki powiadomień, przez co właściwie nie jest w stanie spełniać swojej funkcji. Moda modą, ale inne firmy, które poszyły za Apple, przynajmniej zaszyły w oprogramowaniu możliwość „wyłączenia” wcięcia w ekranie i odzyskania w pełni funkcjonalnej belki powiadomień.
Kilka razy odczułem też brak dodatkowego gigabajta RAM-u i problemy z zarządzaniem pamięcią, bo w czasie trzech tygodni testów system dwa razy zamknął w czasie jazdy aplikację nawigacji i raz wyłączył Spotify, więc oprogramowanie wymaga jeszcze optymalizacji. Jednak wszystkie te wady, w kontekście zalet i ceny Moto G7 Play, zdecydowanie są do wybaczenia i nie wpływają w jakiś znaczący sposób na przyjemność płynącą z użytkowaniem tego telefonu.
Moto G7 Play czy Redmi 7 – co wybrać?
Staramy się regularnie sprawdzać jakość najciekawszych tańszych smartfonów i myśleliśmy, że pozycja Xiaomi w niższych przedziałach cenowych jeszcze długo nie będzie zagrożona. Ale Moto G7 Play pokazuje, że jeśli się chce, to można powalczyć z Redmi 7. Ogólnie Xiaomi nadal wypada trochę lepiej od Motoroli (dłuższy czas pracy na akumulatorze, szybciej działający system, większy, jaśniejszy i jeszcze bardziej kontrastowy ekran), ale, no właśnie, tylko trochę. Na tyle trochę, że wiele osób może uznać za bardziej istotny port USB-C (Redmi 7 nadal ma tylko microUSB), lepszą jakość przedniej kamerki, możliwość nagrywania filmów 4K i nakładkę systemową niewiele różniącą się od czystego Androida. Lub po prostu może preferować trochę mniejsze telefony.
Nie ma więc jednego słusznego wyboru i niezależnie od tego, czy kupisz Motorolę, czy kupisz Xiaomi, to dostaniesz naprawdę solidny telefon, któremu nic nie brakuje i którego użytkowanie sprawia przyjemność. I jeśli nie jesteś zagorzałym graczem, możesz żyć bez NFC, nie kłuje Cię w oczy mniejsza rozdzielczość ekranu i nie zależy Ci na jakości zdjęć nocnych, to po zakupie Motoroli Moto G7 Play możesz zacząć się zastanawiać, po co w ogóle ludzie wydają na smartfony więcej niż 600 zł ;)