Jak łamać technologiczne konwencje z głową, czyli jak ASUS wymyślił laptop na nowo

    Najnowszy reprezentant serii ZenBook od ASUS nie jest “kolejnym laptopem jakich wiele”, a małe zmiany i innowacje w nim wprowadzone w dużym stopniu przyczyniają się do komfortu użytkowania. I być może to właśnie te małe rzeczy sprawiają, że po 30 latach na rynku tajwański producent wciąż potrafi nas czymś zaciekawić.

    Ileż to już było prób zawojowania swoim produktem na rynku, co ostatecznie, przez zbyt wiele udziwnień, prowadziło go na śmietnisko historii? Niestety, ale dotychczasowy rozwój technologiczny pokazuje, że ciekawostki nie wystarczają i widać to w zasadzie w każdym segmencie innowacji. Dla przykładu, w smartfonach obserwujemy nie tylko coraz większą liczbę obiektywów, ale i... więcej ekranów. Słyszeliście o telefonach, które na pleckach mają drugi wyświetlacz? Coś czuję, że duża część z Was odpowiedziała przecząco - i nic dziwnego, bo takie ciekawostki mają zwykle swoje “pięć minut”, po czym giną pod toną ciekawszych, a przede wszystkim praktyczniejszych rozwiązań.

    Z laptopami wcale nie jest inaczej, dlatego prawdą jest, że technologiczne konwencje trzeba łamać z głową. I tutaj wkracza ASUS wraz z ostatnim ZenBook 14, o którym można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie można powiedzieć tego, że jest nudny. Już po pierwszym zerknięciu widać, że tajwański producent obrał sobie za cel przyciągnięcie klienta ciekawostkami, a następnie zatrzymanie go, oferując mu tak bardzo pożądaną praktyczność.

    Słuszny kierunek?

    Dużo się w ostatnim czasie mówi o kierunku, w którym podążają laptopy. Maksymalnie się je odchudza, aby stały się możliwie jak najbardziej podręczne, ale kosztem nieco mniej przyjemnej pracy. Zmniejsza się ramki, aby ekran zajmował możliwie jak największą powierzchnię, lecz w efekcie kamerkę przenosi się tuż nad klawiaturę. W trakcie wideorozmowy będziemy wtedy widoczni z dość nietypowej perspektywy. Krótko mówiąc - próbuje się łamać technologiczne konwencje, jednak często występuje to kosztem czegoś.

    W takich momentach przydaje się doświadczenie. ASUS, obecny na rynku od 30 lat, swój pierwszy laptop wypuścił w roku 1995 i od tamtej pory kilkukrotnie wprowadzał linie produktów, które w pewnym stopniu stawały się synonimem “mobilnej pracy”. Mowa przede wszystkim o serii Eee PC oraz o późniejszej ASUS ZenBook. Ta pierwsza stanowiła swoistą alternatywę dla MacBooków. Druga zaś, do “mobilności”, wprowadzała też “efektowność” i “efektywność”, stając się urządzeniem wręcz kompletnym. Nic więc dziwnego, że ZenBooki są z nami do dziś.

    ASUS ZenBook 14 UX433 nie oddala się bowiem za mocno od aktualnych trendów i tak jak wiele jego konkurentów, również udaje się w stronę “bycia fit” czy maksymalizacji powierzchni ramek. Ważne jednak, że idzie przy tym na jak najmniejsze kompromisy. Pomimo postawienia na smukłość, ASUS zastosował mechanizm ErgoLift, który podnosi klawiaturę nad powierzchnię, na której leży w momencie odpowiedniego wychylenia ekranu. W ten sposób możemy delikatnie dostosować sobie jej pozycję tak, jak nam najwygodniej. Przyznacie, że jest to rozwiązanie bardzo proste, a przy tym bardzo funkcjonalne.

    Styl przyszłości

    ASUS oczywiście słusznie poszedł w tym samym kierunku, co reszta branży, zatem zastosowane ramki wokół ekranu są naprawdę smukłe. Mimo to przednią kamerkę udało się utrzymać w tym samym i dobrze znanym miejscu. Co więcej, za jej pomocą możemy też korzystać z funkcji Windows Hello, a więc logować się do Windows 10, nie robiąc w zasadzie nic... poza patrzeniem, oczywiście.

    I jak w smartfonach wprowadzenie dwóch wyświetlaczy obecnie raczej się nie sprawdza (ani też nie wydaje się przesadnie interesujące), tak w nowym laptopie ASUS udało się wprowadzić funkcjonalny dodatek do dobrze znanego gładzika. ZenBook UX433 otrzymał NumberPad, czyli wyświetlaną na jego powierzchni klawiaturę numeryczną. I choć rozwiązanie to może brzmieć banalnie, to w praktyce całość wypada bardzo ciekawie. Włączony NumberPad rozpoznaje bowiem, kiedy chcemy wprowadzić cyfrę, a kiedy zamierzamy skorzystać z typowych funkcji służących nawigowaniu po komputerze. Nie ma więc konieczności ciągłego wyłączania go, chyba że w celu wygaszenia świecącego menu. Trzeba przyznać, iż jest to rozwiązanie, które w innowacyjny sposób zastępuje nam klawiaturę numeryczną - a tę przecież coraz rzadziej widzimy w laptopach, mimo swojej użyteczności.

    Wszystko to na powierzchni przypominającej kartkę A4, możemy więc mówić o naprawdę dużej “przenośności”. A biorąc pod uwagę, że ramki mają raptem 2,9 mm szerokości, to ekran 14” LED Full HD sprawia wrażenie wcale niemałego.

    Oczywiście ZenBook 14 UX433 nie jest laptopem gamingowym, ale mimo to w “bebechach” udało się umieścić podzespoły, które zapewnią komfortową pracę z programami do edycji wideo czy zdjęć - a jak wiemy, edycja z wolno działającym podglądem na żywo oraz późniejszym mozolnym renderowaniem treści bywa irytująca. Za wydajność odpowiada tu procesor Intel i7-8565U ósmej generacji, Geforce MX 150 oraz 16 GB RAM-u. Nie zabrakło też standardowego zestawu portów, w tym nie tak standardowego portu USB-C, dzięki któremu użytkownicy znajdą szereg zastosowań, wliczając w to podłączanie do zewnętrznych ekranów.

    Być może właśnie wkraczamy w kolejny “technologiczny rozdział” i warto podkreślić jedno – laptopy nigdzie się nie wybierają, wciąż będąc dla nas głównym narzędziem pracy, nauki i zabawy. Patrząc przy tym na pomysły ASUS na to, jak w ten “nowy rozdział” wkroczyć, to możemy być spokojni, że zostaniemy zaskoczeni jeszcze nie raz.