Historia Samsung Galaxy Note. Smartfonowa rewolucja, która znów ma wiele do udowodnienia
Już 7 sierpnia 2019 roku Samsung oficjalnie zaprezentuje Galaxy Note 10 – nowy model z serii, która sprzedała się w dziesiątkach milionów egzemplarzy na całym świecie. Choć dzisiaj jego premiera nie budzi już takich emocji jak kiedyś, to przed kilkoma laty “Note’y” były najlepszymi telefonami na rynku w momencie premiery.
Wszyscy obeznani w świecie smartfonów z pewnością zgodzą się ze stwierdzeniem, że seria Galaxy Note, tuż po premierze pierwszego modelu, w pewnym stopniu “odwrociła” myślenie o smartfonach, wciąż zresztą świeżych i nie tak powszechnych jak teraz. Oto bowiem na rynek trafiły telefony ogromne i zaawansowane technologicznie (a także wydajnościowo) - a przecież całe dziesięciolecia zajęła nam ucieczka od urządzeń, cynicznie określanych mianem “cegieł”.
Najważniejsze pytanie brzmi jednak, dlaczego w zasadzie sztuka wprowadzenia drogich, wielkich, a przy tym wydajnych smartfonów udała się w takim stopniu jedynie koreańskiemu producentowi? Cóż - w swoim czasie seria Note pod wieloma względami była "pierwsza". Narzucała tempo wszystkim innym producentom "słuchawek", by ostatecznie nieco zwolnić na rzecz flagowej serii S, jednak lata doświadczenia pozwoliły Samsungowi znaleźć spore grono miłośników stricte "biznesowych" modeli. To trochę jak z iPadami od Apple w czasach, kiedy tablety nie interesują już nikogo. W swoim czasie były to naprawdę innowacyjne sprzęty, których rozwiązania znalazły wystarczająco dużo miłośników na całym świecie - na tyle dużo, by kolejne iPady wciąż cieszyły się dużym powodzeniem.
Nic zatem dziwnego, że kiedy na półki sklepowe miał trafić pierwszy Galaxy Note (2011) z wyświetlaczem o ogromnym wtedy wyświetlaczu 5,3” Super AMOLED, 1 GB pamięci RAM, charakterystycznym rysiku czy niecodziennym wtedy dwurdzeniowym procesorem Exynos, niemała część globu popukała się jedynie w czoło. I nic dziwnego – triumfy święcił w tym czasie iPhone 4S z ekranem o przekątnej 3,5”(dziś niewyobrażalnie małym), a ekran siostrzanego Galaxy SII (4,3”) zdawał się wystarczający. Rynek jednak powiedział co innego – po 12 miesiącach od premiery Samsung mógł mówić o ponad 10 milionach wysłanych do sklepów egzemplarzach.
Start czegoś pięknego
W tamtym czasie Samsung rósł w siłę jako androidowy potentat na rynku. Po sukcesie pierwszego Note’a oczy gapiów wyczekiwały kontynuacji w postaci Galaxy Note 2 (2012). Efekt? Sprzedaż na poziomie 34,7 miliona egzemplarzy (jak do tej pory), co jest zresztą efektem nowego wzornictwa, podwojonej ilości pamięci RAM (2GB), czterordzeniowego procesora i jeszcze większego wyświetlacza, 5,5”. “Dwójka” okazała się nie tylko mocna, ale także ciekawa pod kątem technologicznym - dołączany rysik umożliwiał bowiem sprawdzenie ekranu bez dotykania. W tamtym czasie został niemal jednogłośnie okrzyknięty najlepszym smartfonem na rynku – co dzisiaj praktycznie się już nie zdarza.
Trzecia odsłona Galaxy Note (2013) była pierwszym smartfonem obsługującym standard USB 3.0. Z innych nowości doceniono też wyświetlacz 5,7”, 3 GB RAM-u oraz potężne wtedy 8 rdzeni Exynosa 5420. Samsung wysłał informację w świat - “nie zamierzamy się zatrzymywać”. Oprócz lepszej wydajności telefon raz jeszcze zmienił wzornictwo, tym razem na charakterystyczną “kwadratowość”, jak i zastosował inne materiały, aby telefon wydawał się bardziej premium. To się oczywiście udało... ale nie do końca - iPhone 5 w podobnej klasie cenowej stał się naturalnym obiektem porównania pod względem zastosowanych materiałów i miał plecy wykonane z aluminium, kiedy koreański Note 3 chwalił się plastikową klapką.
Co ciekawe, w tym samym roku Samsung spróbował wydać swoistą “wersję Lite’ pod postacią Note 3 Neo. Nieco mniejszy wyświetlacz, bateria, nieco słabszy procesor i oczywiście niższa cena... chyba specjalnie rynku nie zawojowała, bo podobnego produktu nie zobaczyliśmy na rynku już nigdy więcej.
Coraz wyżej
W 2014 roku doczekaliśmy się czwartego Galaxy Note – i przez wielu uważanego za ostatniego innowacyjnego w serii. Zacznijmy od fenomenalnej rozdzielczości 2560x1440 (1080p), kiedy na rynku rządziły “rozdziałki” dwukrotnie mniejsze (720p). Nagle cała branża technologiczna “dostała w twarz” nowym punktem odniesienia, do którego wypada dążyć, aby nie wypaść. Z rynku, rzecz jasna.
Telefon cieszył się uznaniem nawet pomimo zastosowania podobnych “bebechów” co rok wcześniej (podobna bateria, ilość RAM-u, podobny procesor). Dużo zmieniło się w kwestii wyglądu telefonu. Szklany przód, metalowe ramki... nawet tył, mimo że wykonany z plastiku, wyglądał jak na produkt premium przystało.
Mimo to nie udało się pobić rekordowych wyników sprzedaży Note’a 3, choć na to wpływ miały m.in. problemy logistyczne i kwestie dostaw. Do wyniku 21,2 miliona kopii doszła jeszcze sprzedaż “cichej innowacji” - Galaxy Note Edge, który jako pierwszy zaprezentował zagięte boki ekranu, dziś widoczne we flagowcach Samsung i Huawei. Rynek odebrał go jednak jako ciekawostkę, bo za wizualnymi innowacjami w parze nie szły innowacje technologiczne.
Był to też ostatni telefon z serii, który umożliwiał ręczną wymianę baterii. Samsung czuł się już znacznie pewniej (co widać było już w wydanym w tym samym roku Galaxy S5) i m.in. to sprawiło, że kontynuacja stanęła w obliczu pierwszych słów krytyki.
Galaxy Note 5 (2015) doczekał się niestety pierwszych poważnych wad produkcyjnych. Nabywcy narzekali m.in. na to, że włożenie rysika do slotu w odwrotny sposób psuło stosowny mechanizm nieodwracalnie. Oprócz tego przestała zachwycać wydajność. Dodajmy też brak slotu na kartę pamięci SD, jak i brak możliwości ręcznej wymiany baterii, a przypomnimy sobie, że z pionierska seria Note zmierzała w stronę “kolejnego” telefonu bez pomysłu.
No i ekran 5,7” nie robił już takiego wrażenia, zwłaszcza że również i konkurenci wpadli na pomysł wydawania swojego flagowca w większej wersji – w tym arcypopularny na rynku iPhone 6s od Apple. Prawdziwe problemy serii Galaxy Note miały jednak dopiero nadejść wraz z kolejną odsłoną...
Kryzys serii
Jak możecie zauważyć, koreański producent w modny sposób przeskoczył numerację, co mogło sugerować ogromne zmiany w serii. Tak powstał Samsung Galaxy Note 7 (2016). Te co prawda nie nadeszły... ale pierwsze wrażenia użytkowników były raczej pozytywne. Telefon nie wyróżniał się zanadto od tego, co Samsung zaproponował w S7 Edge – postawiono bowiem na ten sam chipset, ilość RAM-u i tak samo zaokrąglone ramki. Nawet wyświetlacz był niewiele większy (5,7” vs 5,5”). Co więc nie zagrało?
Nie zagrała bateria... i nie chodzi nawet o jej wydajność, bo ta była w porządku. Ot, użytkownicy na całym świecie zaczęli zwracać uwagę na to, że smartfon zaczął im się palić w trakcie ładowania. Winny był zatem akumulator, jednak co ciekawe, ten dostarczany był od dwóch producentów - i w obu przypadkach występowały wady techniczne. Finalnie Samsung przyznał się do winy i po obietnicach naprawy problemu, ostatecznie zdecydował się na wycofanie urządzenia z rynku, zwracając klientom pieniądze lub wymieniając telefon na podobny Galaxy S7 Edge.
Szansa na powrót
W roku 2017 cały świat ponownie zwrócił uwagę na Samsunga. A to dlatego, że po ogromnej wizerunkowej wpadce, koreański producent nie mógł pozwolić sobie na ponowne “akcje”. I na szczęście premiera Galaxy Note 8 odbyła się bez większych zgrzytów. Wprowadzono podwójny aparat 12 MP, wyświetlacz miał teraz przekątną 6,3”, popracowano też nad wydajnością, choć (zapewne dla bezpieczeństwa) postawiono na nieco mniejszy akumulator. Niemniej jednak Galaxy Note 8 był dobrym, choć zachowawczym powrotem Samsunga na dobre tory serii Note.
Ostatni, dziewiąty znany nam przedstawiciel Galaxy Note (2018) kontynuował założenia poprzednika, a przy tym przestał bać się kwestii akumulatora, stosując dość pokaźną pojemność 4000 mAh. W zeszłym roku znacznych innowacji doczekał się też rysik S Pen. Stał się bowiem urządzeniem elektronicznym, ładowanym przez telefon i obsługującym Bluetooth. Energia nie była przy tym konieczna do jego działania, bo za jego pomocą wciąż można stukać po ekranie.
S Pen pozwala sterować Galaxy Note 9 na odległość, a więc przełączać slajdy czy robić zdjęcia przy użyciu specjalnego guzika. Urządzenie stało się więc czymś więcej niż tylko dodatkiem do telefonu, co w przypadku linii stricte biznesowej ma naprawdę dużo sensu.